W latach 1625-1629 Wilno nawiedziło kilka niezwykle groźnych epidemii, które dziesiątkowały jego mieszkańców. Ludzie masowo opuszczali miasto, pozostawiając niejednokrotnie swych bliskich bez opieki, skazując ich na samotną śmierć. Chorzy często leżeli na ulicach lub w zamkniętych domach. Ojciec Andrzej Bobola wraz z innymi kapłanami nieśli tym opuszczonym i porzuconym swą ofiarną pomoc duchową i materialną. Nie bacząc na możliwość zarażenia się, Ojciec Andrzej opiekował się chorymi i głodnymi ludźmi. Spowiadał wiernych i udzielał im sakramentów świętych, a zmarłych grzebał. Wielu duchownych oddało swe życie w czasie tych straszliwych epidemii, służąc do końca swym braciom potrzebującym pomocy.
Chyba nie jest przypadkiem zbieżność dat: 1920-2020. W 1920 roku w ostatnim dniu nowenny do bł. jeszcze wtedy Andrzeja Boboli SJ (obecnie patrona Polski) i bł. Władysława z Gielniowa (patrona Warszawy) nastąpił przełom w bitwie i miał miejsce Cud nad Wisłą. Na Placu Zamkowym w Warszawie modliło się 100 tysięcy warszawiaków. Trudno nie zauważyć też innej analogii: oba zagrożenia przybyły z krajów komunistycznych. Wtedy św. Andrzej Bobola uratował nas przez zalewem bolszewickim. Teraz może nas uratować przed pandemią korona wirusa. Módlmy się o to z wiarą! Czyżby to był ten czas, kiedy spełni się przepowiednia św. Andrzeja Boboli, że zostanie głównym patronem Polski?