Jak często zdarza się, że rozwiązanie problemu mamy podane na tacy, ale nie chce nam się po nie sięgnąć? Ile razy przyjmujemy coś za pewnik, tylko dlatego, że nie poświęciliśmy chwili na zastanowienie?
Fragmenty Księgi Hioba pierwszy raz mogliśmy usłyszeć na Mszy Świętej, ale też poznawaliśmy je w szkole. Biedny Hiob i jego źli przyjaciele. Uczyliśmy się co znaczy związek frazeologiczny hiobowa wieść. Kuncewiczowa w "Cudzoziemce" przytoczyła najpopularniejszy cytat całej księgi : Dał Pan. I zabrał Pan. I tak, przez lata, pierwsze słowo, które kojarzy nam się z Hiobem to cierpienie.
W tym miejscu pojawia się książka o. Adama Szustaka Targ zamknięty. Lekcje Hioba. Droga do zbawienia. Jest to papierowa wersja konferencji, do której przygotowywał się aż sześć lat. Wstępy do książek bywają nudne, ale ten konkretny warto przeczytać choćby tylko po to, aby poznać temat i... zainteresować się w takim stopniu, by skończyć lekturę dopiero na ostatniej stronie.
Ojciec Szustak jak zawsze odwraca przysłowiowego kota ogonem. W tej publikacji przedstawia nowe spojrzenie na Księgę Hioba, którą wydawałoby się, że mniej więcej znamy i rozumiemy. A teraz cofnijmy się dwa akapity wyżej do ostatniego słowa: cierpienie. To właśnie nim przykuwa uwagę już na początku wstępu. Bo owszem, w tej księdze jest sporo cierpienia, ale można ją rozważać pomijając je, bo nie jest ono w niej kluczowe. I o tym jest ta książka. O prawdziwym przesłaniu historii Hioba. O tym, w którym miejscy Pisma Świętego kończy się jego historia. O targach, które próbujemy często zawierać z Bogiem. O modlitwach, które zaczynają się od: "Boże proszę...", a kończą na "... w zamian obiecuję, że..." O tym, jak staramy się zasłużyć na zbawienie, a tymczasem "nikt nigdy w życiu nie zasłuży na niebo".
Dzisiaj jesteśmy na początku Adwentu, czekamy na przyjście Pana. Targ zamknięty może być dobrym punktem wyjściowym do rozważań adwentowych. Czekamy na Pana Jezusa, ale z jakiego powodu tak właściwie czekamy? Za czym tęsknimy? Warto przypomnieć sobie o tym co otrzymaliśmy, za nic. Ta książka, pokazuje, że nasze szczęście faktycznie jest na przysłowiowej tacy. Tylko czy jesteśmy gotowi wyciągnąć po nie rękę?
Żeby bowiem pokazać człowiekowi prawdę albo go do niej podprowadzić, Pan Bóg zawsze najpierw musi coś w nas zburzyć. Często mamy pobudowane tak ogromne budowle w głowie, w sercu, w myśleniu o wierze i o Panu Bogu, że dopóki się tego nie zburzy (...), to nic nowego nie wejdzie, nic się nie zmieni - fragment ze Wstępu