Całe życie jest nauką. Wszystkie sytuacje, spotkania, obowiązki, czynności, z odpowiednim nastawieniem, są kolejnymi krokami do wzrastania na wielu płaszczyznach naszego życia. Nasza wiara powinna mieć odzwierciedlenie w naszych słowach, jednak żeby nie były one puste, powinny pociągać za sobą dobre uczynki. To one o nas świadczą. Jak piękne jest bycie postrzeganym, jako chrześcijanin, nie wtedy kiedy o tym mówimy, ale po tym co robimy. Bez zbędnych słów. Niektórzy zasługują na takie wyróżnienie przez całe życie, inni pracują na nie latami. Czasami jest to wynik chęci poprawy, pracy nad sobą, innym razem znalezienia się w sytuacji, z którą nie chcemy mieć nić wspólnego. Taka zmiana wydaje się narzucona, a w rzeczywistości pokazuje tylko prawdę o tym, że to co często górnolotnie nazywamy "końcem naszego świata" w istocie jest początkiem naszej nowej drogi.
O tym jest film, któremu poświęcony jest dzisiejszy wpis. Komedia, która uczy, która pokazuje, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Że nikt nie jest tak zły, by nie móc się poprawić. To ważna prawda, która wyjątkowo wpisuje się w czas Wielkiego Postu, w jakim się teraz znajdujemy. Jedne z ostatnich słów, jakie Pan Jezus wypowiedział przed śmiercią brzmiały: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju". Czy człowiek, grzesznik, może usłyszeć piękniejszą obietnicę?
Każdy kto miał okazję obejrzeć komedię "Jak Bóg da" z łatwością zauważy podobieństwo do niej nowego filmu "Mam przyjaciół w niebie". Jest to kolejna włoska produkcja, która w humorystyczny sposób ukazuje prawdy ważne dla ludzi. Taki film to dobry sposób na spędzenie czasu z najbliższymi, czy odstresowanie się po męczącym dniu w pracy. Nie wymaga od odbiorcy dużego skupienia uwagi, a jednak zawiera, między zabawnymi dialogami, ważne wartości, które na długo pozostają w pamięci.
"Mam przyjaciół w niebie" to film reżysera Fabrizia Marii Cortesego. Głównym bohaterem jest księgowy Felice Castriota, który jak wielu w dzisiejszych czasach, uczynił swoim bogiem pieniądze. W ten sposób zaczyna współpracę z mafią. Ta decyzja, która początkowo pozwoliła mu żyć w luksusie, doprowadziła go do sytuacji, w której staje się świadkiem koronnym. Bezpieczną przystanią, w której zostaje ukryty jest kościelny szpital dla osób upośledzonych fizycznie i psychicznie. W tym miejscu, nieświadomy jeszcze niczego Felice, rozpoczyna swoją przemianę. Zostaje zmuszony do pracy z osobami, które, niestety, znajdują się na marginesie społecznym, których często nie chcemy widzieć, nie chcemy zrozumieć. Musi wykonywać czynności, które wielu z nas napawałyby obrzydzeniem. Musi karmić osoby ułomne, przewijać, opiekować się nimi. Czy sami jesteśmy chętni do takiej pracy? Oczywiście bohater stopniowo odkrywa w sobie dobro i nawiązuje przyjaźnie z podopiecznymi. Ale czy będzie to stała zmiana? Czy zawróci, kiedy na nowej drodze pojawią się ślady dawnej drogi? Żeby poznać zakończenie i przekonać się, jak w przyjemny sposób można przekazać ważny morał, zachęcamy do obejrzenia filmu.
Wszyscy znamy uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała. Powinny być one drogowskazem każdej osoby wierzącej. W prosty, bezpośredni sposób mówią nam, jak powinniśmy postępować. A co najważniejsze w tym wszystkim, stają się same w sobie nagrodą. O tym przekonał się Felice. Nawet kiedy został zmuszony do nawiedzenia chorych i pocieszania strapionych, to nagroda okazała się wielka. Dobre uczynki pozostawiają po sobie ślad, kruszą tzw. serca z kamienia. Przemieniają. Dają nagrodę tysiąckroć większą od tego co uczyniliśmy.
To ważna nauka. Wiemy co powinniśmy robić. Nawet jeśli dzisiaj nam się nie chce, nawet kiedy wydaje się to nam bezsensu- pomagajmy.